Ciągle w drodze Nie boję się marzeń Trzeba seks uprawiać Intymna strona seksu Seks, szczerość i prawdziwa miłość Kochaj i rób, co chcesz Alchemik dusz i serc Dziecko świata Niezupełnie o alchemii Jestem kobietą Zdepczesz lwa, węża i smoka Prorok New Age Drogę dyktują sny Niech żyją szaleńcy Wszystko jest prostsze, niż myślałem Baśnie, które leczą O Paulo Coelho inaczej Każda kultura ma swoje korzenie i skrzydła W ślad za znakami W ślad za snem Wszystko zmienisz w złoto? Alchemik słów

Kochaj i rób, co chceszJose Luis Barberia, Forum, 29 marca 2003

W swojej ostatniej książce Jedenaście minut Paulo Coelho zabiera czytelników w świat seksu. Tytułowe 11 minut to ilość czasu, jaka zwykle przysługuje klientowi na kontakt z prostytutką. Inspiracją do napisania powieści była historia prostytutki, którą autor poznał w Genewie. Tępiony przez krytykę i uwielbiany przez miliony czytelników pisarz najlepiej sprzedających się książek świata twierdzi, że nowa powieść lepiej niż jej poprzedniczki pokazuje ludzkie osamotnienie.

Co sprawia, że pisarz taki jak pan, piewca utopii i religijnych uniesień, zabiera się do pisania o seksie?

Nie za bardzo rozpoznaję się w Pana definicji. Nie jestem orędownikiem współczesnej religijności. Nie uważam także, aby współczesny człowiek musiał koniecznie wierzyć w Boga. Już sama wiara w człowieka jest nie lada wyzwaniem. Gdy chodzi o seks, jesteśmy hipokrytami. Idziemy przez życie, udowadniając innym, że potrafimy dawać rozkosz i doświadczać jej, mimo że seks jest dla nas raczej źródłem frustracji niż radości i poczucia wspólnoty. A jeżeli kłamiemy w tak ważnej kwestii jak nasza seksualność, musimy ponieść tego konsekwencje. Nasza nieszczerość jest jak rak, który przerzuca się na pozostałe dziedziny życia. W rezultacie seks prowadzi do agresji, perwersji i upodlenia osoby ludzkiej.

Czy nasilająca się obecność erotyzmu w reklamach i uwodzenie nim klientów jest objawem tej patologii?.

Oczywiście. Uwodzenie oznacza, że czujemy się pożądani bądź pożądane, ale nic poza tym. Jesteśmy zachęcani do seksu, ale go nie dostajemy. To wywołuje frustrację i prowadzi nas do zguby. Szukamy zaspokojenia w zewnętrznym świecie, aby zaradzić naszym wewnętrznym brakom. To, co się nam oferuje, jeszcze wzmacnia nasze poczucie bezsilności.

Czy wierność pozostaje ważną powinnością?

Nie istnieją żadne powinności. Istotą miłości jest gotowość wyzbycia się powinności i przymusu. Jeżeli dwoje ludzi naprawdę się kocha, jeżeli wspólnie potrafią wykraczać poza wąskie ramy konwencjonalnej seksualności, wierność przyjdzie sama.

Dlaczego bohaterka Jedenastu minut zostaje prostytutką? Mówi, że nie robi tego wyłącznie dla pieniędzy.

Sam zapytałem o to Marię i powiedziała mi, że chciała przeżyć przygodę. Zdziwiło mnie to. Jednak 40 proc. prostytutek w Genewie dało mi zbliżoną odpowiedź. Z drugiej strony odniosłem wrażenie, że owe panie nie są, co do tego absolutnie przekonane. Maria nie uważa się za ofiarę. Nie poczuwa się do winy.

A czego mężczyźni szukają w domach publicznych? Zdaniem Marii nie robią tego dla seksu.

Wydaje mi się, że podstawową przyczyną jest samotność, potrzeba znalezienia kogoś, kto zaakceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Nawet, jeżeli zrobi to za pieniądze.

Lubi pan pisać?

Podoba mi się to tak, jak poród ciężarnej kobiecie. O mojej nowej książce mogę powiedzieć Panu z całą pewnością tylko tyle, że opowiada o samotności więcej niż wszystkie poprzednie.

W powieści pojawia się motyw cierpienia jako drogi prowadzącej do rozkoszy. Twierdzi pan, że związki sadomasochistyczne są świetną metaforą życia. Zastanawiam się, czy nie przemawia przez pana tradycja religii chrześcijańskiej: przyszliśmy na świat, żeby cierpieć i później otrzymać niebo, pełnię szczęśliwości.

Koncepcja ofiary funkcjonuje również w wielu innych kulturach. Kieruje postępowaniem wielu społeczeństw i wielu rządów. Wszystkie struktury społeczne - w tym małżeństwo -polegają na przekonaniu, że trzeba ponieść ofiarę. Ja natomiast w moich książkach twierdzę, że człowiek ma prawo sam wybrać swój los. Nie musi on wcale oznaczać bólu i ofiary. Jest po prostu drogą, z właściwymi jej trudnościami. Jestem katolikiem i powtarzam, że życie jest cudem i dlatego należy je cenić. Aby zrozumieć ten cud, nie trzeba koniecznie cierpieć.

Czy nacisk masowej publiczności nie wpływa na tematy, jakie pan wybiera i na styl pana pisarstwa? Czy popularność nie zamyka panu drogi do tworzenia literatury innego rodzaju?

Wręcz przeciwnie. Nie muszę pisać dla pieniędzy. Po 15 latach sukcesów, jako autor 55 milionów sprzedanych egzemplarzy, czytany przez 150 milionów ludzi nie muszę już niczego nikomu udowadniać. Żeby czerpać satysfakcję z życia, wystarczy, że pracuję tak, jak mi się podoba.

Powtarza Pan, że ani czas, ani wiedza nie zmieniają natury człowieka. Czyżby miłość do Boga i ludzi była jedyną siłą zdolną to osiągnąć?

Tak. We wszystkich innych dziedzinach wciąż popełniamy te same - na przykład teraz w Iraku. Tylko pomnażamy nasze frustracje.

Po licznych życiowych zawirowaniach jest pan teraz żarliwym katolikiem. Nie wydaje się panu, że o wiele odważniej i uczciwiej jest rozwijać swoje życie duchowe bez ochronnego parasola, jakim jest religia?

Uczciwość polega na umiejętności wywiązywania się z podjętych zobowiązań. Tylko ten, kto jest zdolny do podjęcia zobowiązań i wywiązania się z nich, zasługuje na miano człowieka.

W pana życiu był szpital psychiatryczny, narkotyki, więzienie, tortury i wiele innych trudnych doświadczeń. Teraz jest pan sławny i podziwiany. Jaki jest pana stosunek do samego siebie?

Traktuję siebie jak człowieka, który jest dziś inny niż był wczoraj i jeszcze inny będzie jutro. Przypominam nie tyle budynek, co ogród: raz głębiony przez suszę, to znów w strugach deszczu. Jestem osobą w stanie permanentnej transformacji: fizycznej i duchowej. Kierują mną obowiązki, a nie pewność siebie. Potrafię świetnie postawić pytanie, a nie - udzielić odpowiedzi. I nadal mam ochotę wyjaśniać sprawy dotąd niewyjaśnione.

 

Powrót - artykuły i wywiady