Ciągle w drodze Nie boję się marzeń Trzeba seks uprawiać Intymna strona seksu Seks, szczerość i prawdziwa miłość Kochaj i rób, co chcesz Alchemik dusz i serc Dziecko świata Niezupełnie o alchemii Jestem kobietą Zdepczesz lwa, węża i smoka Prorok New Age Drogę dyktują sny Niech żyją szaleńcy Wszystko jest prostsze, niż myślałem Baśnie, które leczą O Paulo Coelho inaczej Każda kultura ma swoje korzenie i skrzydła W ślad za znakami W ślad za snem Wszystko zmienisz w złoto? Alchemik słów

Ciągle w drodzeKazimierz Pytko, Wróżka, styczeń 2007

Mówią o nim, że jest jednocześnie pisarzem i magiem. Paulo Coelho nie zaprzecza, bo wie, jaki wpływ jego książki wywierają na czytelników.

Rzeczywiście, jestem trochę czarodziejem. Ale tak, jak czarodziejami są wszyscy ci, którzy szukając swego przeznaczenia, potrafią odczytać tajemny język znaków – mówi w wywiadzie-rzece Zwierzenia pielgrzyma. – Nie mówię ludziom, jak mają odczytywać znaki dawane im przez Boga, absolut czy duszę świata, lecz że mają je zauważać. Nie chcę przekazywać wiedzy, chcę dzielić się ze swymi przeżyciami.

A ma się czym dzielić. W życiu Paula Coelho było niemal wszystko, co może się przydarzyć człowiekowi: utrata wiary, szpital psychiatryczny, więzienie, sekty, narkotyki, nieudane małżeństwa, moralny upadek, nędza i dla równowagi: nawrócenie, sława, pieniądze, małżeńskie szczęście, uduchowienie.

Początkiem drogi był porządny, katolicki dom w Rio de Janeiro. Zbyt porządny, gdyż wszystko musiało w nim być tak, jak postanowił apodyktyczny ojciec, inżynier Pedro Quiema Coelho de Souza. Dotyczyło to również wychowania dzieci, zwłaszcza stanowiącego przedmiot ojcowskiej dumy najstarszego syna – Paula.

Słowo “przedmiot” jest jak najbardziej właściwe, bo dokładnie tak traktowano nadwrażliwego chłopca. Ojca nie interesowały ani jego uczucia, ani marzenia. Gdy uznał, że syn nie spełnia oczekiwań, umieścił go w słynącym z surowości gimnazjum im. Świętego Ignacego. Prowadzący szkołę jezuici mieli nauczać Paula dyscypliny i odpowiedzialności. Efekt okazał się dokładnie odwrotny od zamierzonego. Im więcej od niego wymagano, tym gwałtowniej się buntował, im bardziej wpajano mu wiarę, tym bardziej ją tracił. Skończył gimnazjum jako skłócony z Bogiem i całym światem ateista. W liceum w ogóle odmawiał uczenia się, tylko dzięki wpływom ojca – sam sugeruje, że za łapówkę – został dopuszczony do matury i jakimś cudem ją zdał.

- Już wtedy wiedziałem, że chcę zostać pisarzem – wspominał po latach.

Dla ojca było to nie do przyjęcia. Syn porządnego inżyniera miał zdobyć porządny zawód. Paulo uległ i podjął studia prawnicze, by zostać porządnym adwokatem. Wytrwał kilka miesięcy, po czym oznajmił, że rezygnuje z nauki i zamienia uniwersytet na teatr. Wielu wybitnych artystów podejmowało u progu kariery tak dramatyczne decyzje, narażając się na gniew rodziny, a niekiedy zerwanie z nią. Nikogo jednak nie spotkało to, co przyszłego autora Alchemika. Don Pedro kazał bowiem zamknąć syna w… szpitalu psychiatrycznym.

Żądza odwetu

Faszerowano go silnymi lekami, poddawano bolesnej terapii elektrowstrząsami. Po tych zabiegach rzeczywiście zaczął tracić zmysły. Trzy razy uciekał, ale nie miał za co żyć, więc wracał do domu. A nieubłagany ojciec odsyłał go z powrotem do szpitala. W końcu Coelho wpadł w szał, połamał meble, podarł ukochane książki. Gdy wydawało się, że już na dobre pozostanie na oddziale zamkniętym, trafił wreszcie na lekarza z prawdziwego zdarzenia. Usłyszał od niego, że jest zdrowy i może wyjść na wolność.

Po latach, już jako uznana sława, Coelho uzyskał prawo wglądu do swojej karty chorobowej. Dowiedział się, że został skazany na trzy lata pobytu w zakładzie dla umysłowo chorych na podstawie tak błahych objawów, jak nadmierna nerwowość, trudności w nauce, upór i dążenie za wszelką cenę do zaspokojenia swoich zachcianek.

- Rodzice przeprosili mnie, ale nigdy nie wytłumaczyli, dlaczego tak postąpili – mówi w Zwierzeniach pielgrzyma.

Wyszedł ze szpitala z poczuciem krzywdy i żądzą odwetu. Chciał rewolucji, która zmiecie cały porządek, w którym go wychowano – religię, władzę, własność. Jego nowymi idolami zostali Karol Marks i Włodzimierz Lenin, nową rodziną – komuna hippisów. Ożenił się z wyznającą równie radykalne poglądy, starszą o 13 lat Jugosłowianką. Prowadzili typowe życie dzieci-kwiatów, włóczyli się po Ameryce, sypiali, gdzie popadnie i z kim popadnie, brali narkotyki, eksperymentowali z seksem zbiorowym. Takie małżeństwo nie mogło przetrwać zbyt długo. Dla wyznawców wolnej miłości rozwód nie stanowił oczywiście problemu. Przed ukończeniem 30 lat Coelho zdążył się jeszcze dwa razy ożenić i rozwieść. Trzy razy trafił do więzienia.

Szatańskie wersety

Nagle wszystko zaczęło się zmieniać. Poznał wielką gwiazdę, rockowego muzyka Raula Seixasa, którego płyty sprzedawały się w setkach tysięcy egzemplarzy. Napisał mu teksty kilku piosenek. W błyskawicznym tempie z nędzarza zmienił się w krezusa.

- Miałem pieniądze na wszystko, kupiłem pięć mieszkań – opowiada.

Jego ówczesne życie dawało się streścić w modnym haśle “seks, muzyka i narkotyki”. Próbował wszystkiego: środków halucynogennych, LSD, meskaliny, w końcu uzależnił się od kokainy. Nałóg nie przeszkadzał mu w karierze. Był wybitnie utalentowany, więc dostał pracę w brazylijskiej filii koncernu płytowego Polygram, szybko awansował na dyrektora artystycznego.

Oszukiwał sam siebie, tłumacząc, że bierze narkotyki, by poszerzać granice świadomości, ale niewiele pomogły. Wtedy ponownie zwrócił się ku religii. Jednak nie chrześcijańskiej, gdyż tę od czasu nauki w gimnazjum jezuitów zdecydowanie odrzucał. Uważał się wręcz za osobistego wroga Boga, którego wyobrażał sobie na podobieństwo swego ojca – surowego, okrutnego, prawicowego dogmatyka. Szukał więc jego przeciwieństwa.

- Próbowałem naprawdę wszystkiego – wspomina.

Spotykał się z mnichami buddyjskimi, hinduskimi guru, mistykami New Age i nawiedzonymi prorokami. Uważał się za takiego samego ekstremistę religijnego, jak politycznego, więc szukał czegoś równie wrogiego chrześcijaństwu, jak marksizm kapitalizmowi. I znalazł. Sektę satanistów!

Spotkanie z przeznaczeniem

Uprawiała ona najbardziej niebezpieczne formy czarnej magii i dążyła do nawiązania bezpośredniego kontaktu ze Złem. Jak mówi, była w tym wyjątkowo skuteczna, czego doświadczył osobiście. Dlatego szybko ją porzucił. Nadal jednak pogrążał się w narkomanii. Miał na tyle rozsądku, by wiedzieć, dokąd go to zaprowadzi, odstawił najbardziej toksyczne substancje, nie był jednak w stanie uwolnić się od kokainy. Stał się chorobliwie podejrzliwy i agresywny, zaczął zdradzać objawy manii prześladowczej. Któregoś ranka obudził się i doznał podobnego psychicznego wstrząsu, jak przed zerwaniem z satanistami. Patrzył na obok śpiącą dziewczynę, na pejzaż za oknem i miał przeraźliwie realne poczucie, że jest to ostatnie spojrzenie na ten świat, że umiera. Zrozumiał, że jeśli natychmiast nie skończy z kokainą, ta wizja stanie się rzeczywistością. Uniezależnienie się od tego narkotyku jest jednak niezwykle trudne, wymaga długiej terapii, która nie zawsze kończy się sukcesem. Coelho, co wydaje się wręcz nieprawdopodobne, zdołał wyrwać się z nałogu o własnych siłach. Przez kilka lat zagłuszał narkotyczny głód marihuaną, z czasem uwolnił się także od niej.

Nic nie wzmacnia człowieka bardziej jak pokonanie samego siebie. Coelho był już na tyle mocny, że ze stoickim spokojem przyjął wiadomość o zwolnieniu ze świetnie opłacanej pracy. Nie szukał następnej, lecz z nową przyjaciółką, Cristiną Oiticią wyjechał w długą podróż do Europy. Jeszcze nie wiedział, że znalazł kobietę swego życia i wyrusza na spotkanie ze swym prawdziwym przeznaczeniem.

Dwa miesiące samotności

Wędrowali od kraju do kraju. Przez wiele tygodni nie działo się nic nadzwyczajnego, aż w Niemczech dotarli do byłego obozu koncentracyjnego w Dachau. Coelho, który jeszcze niedawno szukał Zła, tu zobaczył jego skutki. Przeżył wstrząs, wracając do samochodu, płakał. Nagle odezwały się dzwony w pobliskim kościele, a drogę przeciął mu nieznajomy mężczyzna. Chciał go zagadać, lecz postać tak nagle, jak się pojawiła, zniknęła.

Minęły dwa miesiące, czas zacierał ślady ponurych wspomnień z obozu. Para wędrowców dojechała do Amsterdamu. I tam, w hotelowym barze Coelho nagle zauważył mężczyznę, którego widział w Dachau. Nie potrafił oprzeć się pokusie, by do niego nie podejść i zapytać, czy mogli się spotkać w Niemczech. Nieznajomy zaprzeczył, ale chętnie wdał się w rozmowę. Okazało się, że jest członkiem mało znanej, mistycznej organizacji katolickiej. W czasie kolejnego spotkania rozmówca podsunął mu pewien pomysł. Paulo podzielił się z Cristiną, która go gorąco poparła.

To było najważniejsze, najbardziej przełomowe wydarzenie w jego życiu. Zamiast włóczyć się bez celu, wyruszył na pielgrzymkę do Santiago de Composteli. Szlak, który ciągnął się od granicy z Francją przez całą północną Hiszpanię, pielgrzymi przemierzali od średniowiecza, traktując wyczerpujący marsz jak ofiarę, pokutę i prośbę o łaskę. Coelho szedł przez dwa miesiące, pokonał ponad 800 kilometrów, większość w samotności. Miał wiele czasu na przemyślenie dotychczasowego życia, analizował każdy szczegół, nawet sny.

- Zrozumiałem, że mądrość nie polega na gromadzeniu wiedzy, lecz na umiejętności otwarcia się na chwilę obecną – mówił potem.

W pewnym momencie przestał rozmyślać o tym, co było, i skupił się na tym, co jest. Chłonął widoki, zapachy, słowa spotykanych po drodze prostych ludzi. Zrzucił ciężar wspomnień i dawnych przeżyć.

- Poczułem w sobie całkowitą pustkę. I mogłem ją wypełnić czymś zupełnie nowym.

Mógł rozpocząć nowe życie, tym razem zgodne z przeznaczeniem. A jego przeznaczeniem było pisanie.

Wszechświat Ci sprzyja

Pierwszą książkę, stworzoną pod wpływem mistycznych przeżyć i duchowej przemiany na pielgrzymce do Composteli, napisał mając niemal 40 lat. To bardzo późny debiut. W Polsce wydano ją pod tytułem Pielgrzym, ale Coelho zatytułował ją inaczej – O diario de um mago,czyli Dziennik maga. Dawał w ten sposób do zrozumienia, że odsłania przed czytelnikami swoją tajemną wiedzę. Niestety, tylko nieliczni chcieli się z nią zapoznać, sprzedało się zaledwie kilkaset egzemplarzy.

Niezrażony pisał następną powieść – Alchemika. Trudno w to uwierzyć, ale również to dzieło nie wzbudziło początkowo żadnego zainteresowania. Rozczarowany wydawca oświadczył, że zrywa współpracę z autorem, który naraża go wyłącznie na straty. W Alchemiku Coelho napisał jednak: Jeśli naprawdę, z całych sił czegoś pragniesz, to znaczy, że pragnienie owo zrodziło się z Duszy Wszechświata. Spełnienie tego pragnienia to twoja misja na Ziemi, jedyna powinność. Jeśli czegoś naprawdę gorąco pragniesz, to cały Wszechświat potajemnie sprzyja twojemu pragnieniu. On pragnął zostać pisarzem, który przekaże ludziom właśnie tę optymistyczną prawdę. I stało się!

Pewnego dnia poprosiła go o spotkanie młoda Hiszpanka. Powiedziała, że nazywa się Monica Antunes, ma 20 lat, jest zafascynowana jego powieścią i chce zostać jego agentką. Nie miała żadnego doświadczenia, żadnych osiągnięć, mimo to intuicja kazała pisarzowi zaufać jej. Nie pomylił się, Antunes doprowadziła do wydania Alchemika w Hiszpanii i USA, prezentowała go na niezliczonych targach książki. Powieść nagle zaczęła się znakomicie sprzedawać, do dziś przetłumaczono ją na 56 języków. Jej autor stał się światową sławą i jednym z najlepiej zarabiających pisarzy świata. Kolejne dzieła umacniały pozycję Coelha, którego dosłownie zasypano nagrodami, i to nie tylko literackimi. Władze Francji przyznały mu Legię Honorową, Światowe Forum Gospodarcze prestiżową Crystal Award, fetowano go nawet w Iranie.

- Zarobiłem tyle, że starczyłoby mi nie tylko do końca życia, ale jeszcze na kilka następnych wcieleń – żartował na jednym ze spotkań z czytelnikami.

W odróżnieniu od wielu innych sław nie trwoni fortuny na kaprysy, nie stawia sobie pałaców.

- Nie inwestuję w mnożenie bogactwa – mówi – lecz w samo życie. I sądzę, że właśnie tego brakuje naszej cywilizacji.

Wraz z Cristiną, z którą ożenił się w 1981 roku, i którą uważa za swego dobrego ducha, założył fundację opiekującą się sierotami i bezdomnymi w Rio de Janeiro, wspierającą badania naukowe i początkujących pisarzy. Przekazywał na nią co roku 300 tysięcy dolarów, ale gdy w jednej z gazet omyłkowo podano sumę 400 tysięcy, podniósł darowiznę do tej wysokości.

- Nie mogłem wyjść na kłamcę – wyjaśniał.

Uśpione moce

Mieszka w ascetycznie urządzonym domu, prawie bez mebli, z białymi ścianami. Mówi, że kiedy pisze, chce wytworzyć wokół i w samym sobie pustkę, by nic go nie rozpraszało, a przede wszystkim nie zagłuszało tego, co dociera do jego duszy. Po latach wrócił do katolicyzmu, ale – jak zastrzega – nie dlatego, że jest to najlepsza religia. Odwołując się do własnych doświadczeń, przekonuje, że każdy powinien samodzielnie szukać drogi do Boga, odczytując przekazywane przez Niego znaki. Takim znakiem może być wszystko – przypadkowo napotkany człowiek, zaskakujące wydarzenie, sen.

- Wierzę głęboko, że wszyscy posiadamy talenty, których w sobie nie rozwijamy. Bo oficjalna nauka ich nie akceptuje. A o nas mówi “przesądni”. Ja jestem człowiekiem, który stara się rozwijać swoje uśpione moce – opowiada.

Każdy otrzymuje inne znaki, kierowane tylko do niego. Dlatego każdy ma prawo pojmować Boga na swój sposób. I powinien mieć odwagę to robić, gdyż zdaniem Coelho najbardziej niebezpieczne jest bezrefleksyjne podążanie za innymi.

- Trzeba mieć odwagę, by podążać za swoim głosem. Nawet jeśli rozum podpowiada, że to błąd, intuicja się nie myli.

Przemianę, której doznał podczas pielgrzymki do Santiago de Composteli, Coelho tłumaczy wiarą, jaką wpojono mu w dzieciństwie. Dlatego wrócił do niej, regularnie chodzi do kościoła, ostatni dzień roku spędza w grocie objawienia w Lourdes. Jest jednak jak najdalszy od nawracania innych. Do nich kieruje swoje optymistyczne przesłanie: Jeśli naprawdę uwierzysz, że coś jest możliwe, to tak się stanie. Nigdy nie należy rezygnować ze swych pragnień, swego przeznaczenia, gdyż więcej radości niż osiągnięcie celu daje dążenie do niego.

- Sądzę, że życie kończy się w chwili, kiedy przestajesz walczyć i mówisz: Doszedłem – podsumowuje Coelho.

Trzeba ciągle iść. Jak na pielgrzymce, gdy tego co najważniejsze, doświadcza się w drodze.

 

Powrót - artykuły i wywiady