Ciągle w drodze Nie boję się marzeń Trzeba seks uprawiać Intymna strona seksu Seks, szczerość i prawdziwa miłość Kochaj i rób, co chcesz Alchemik dusz i serc Dziecko świata Niezupełnie o alchemii Jestem kobietą Zdepczesz lwa, węża i smoka Prorok New Age Drogę dyktują sny Niech żyją szaleńcy Wszystko jest prostsze, niż myślałem Baśnie, które leczą O Paulo Coelho inaczej Każda kultura ma swoje korzenie i skrzydła W ślad za znakami W ślad za snem Wszystko zmienisz w złoto? Alchemik słów
Każda kultura ma swoje korzenie i skrzydłaJoanna Podolska, Magazyn Literacki, luty 2000
Paulo Coelho, autor Alchemika i dwóch innych książek, które od wielu miesięcy utrzymują się w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się w Polsce tytułów, został uznany przez UNESCO za wizjonera XX wieku.
Pisarz zgodził się na spotkanie w paryskim hotelu Lutecia przed sesją fotograficzną dla francuskiej ekipy Paris Matcha.
Kiedy weszłam do hotelowej restauracji, kelnerzy od razu wskazali mi stół, przy którym jadł lunch ze swoją brytyjską przyjaciółką. Poznali się parę lat temu poprzez książki. Ona również jest pisarką i wykładowczynią literatury w londyńskim college'u. Przyjechała do Paryża na dwa dni, żeby chwilę pogawędzić z autorem Alchemika. Kiedy do nich podeszłam rozmawiali właśnie o brytyjskiej literaturze. Paulo Coehlo szarmancko wstał i przywitał się ze mną. Bardzo wylewnie jak na pierwsze spotkanie. Miał na sobie czarne dżinsy, ciemną marynarkę i czarny t-shirt. Przez chwilę przysłuchiwałam się rozmowie pisarzy, która była połączeniem intelektualnej zabawy i flirtu. Potem przeszliśmy do sąsiedniej kawiarni.
Paulo Coelho zdążył odpowiedzieć zaledwie na kilka moich pytań, kiedy fotografowie zaprosili go do sąsiedniej sali hotelu, w którym zaimprowizowali studio fotograficzne. Pisarz zaprosił mnie na sesję, byśmy mogli w przerwach kontynuować rozmowę. Francuzi nie sprzeciwili się. W końcu zgodzili się również, by napisać o ich przedsięwzięciu.
Z okazji zbliżającego się nowego millenium przygotowują album pod auspicjami UNESCO. Znajdą się w nim portrety wybitnych osobowości XX wieku - noblistów, artystów, biznesmenów, pisarzy, polityków. Wizjonerów odchodzącego stulecia.
- Są to ludzie, którzy wiedzą, czym był wiek XX i mają wizję tego, do czego dąży ludzkość - mówi Patrick Amory, pomysłodawca i realizator projektu, na co dzień reporter Paris Match.
Zdjęcia to tylko niewielka część projektu, choć może najbardziej pracochłonna. Osoba, która zgodziła się wziąć udział w tym przedsięwzięciu musi na kilka godzin poddać się fotografom i wykonywać ich polecenia. Ekipą kieruje Pierre Anthony Allard z paryskiego studia Harcourt. Natomiast w przerwach sesji zdjęciowej gość odpowiada na dziesiątki pytań Patricka. Cała sesja jest filmowana. Na końcu bohater przekazuje następnym generacjom żyjącym w trzecim tysiącleciu swoje credo. Próbuje też wyobrazić sobie jak będzie wyglądał świat w roku 2010 i 2050. Te wizje XX-wiecznych osobowości świat pozna dopiero za 10 bądź 50 lat - Dopiero wtedy te filmy zostaną publicznie odtworzone.
W 2050 roku nas już pewnie nie będzie, ale nasze dzieci dowiedzą się nie tylko jak żyli i myśleli ludzie pod koniec XX wieku, ale jak wyobrażali sobie przyszłość.
Teraz, co mówią o przyszłości wybitne osobistości XX wieku, wiemy tylko my - chwali się Amory. Zapytany, czy ma pewność, że jego filmy zostaną upublicznione za pół wieku, odpowiada bez wahania: Oczywiście, zlecę to moim dzieciom.
Jego rozmówcami były już - bądź będą wkrótce - różne osoby, które miały istotny wpływ na XX wiek. I to w bardzo różnorodny sposób i w różnych dziedzinach: Michaił Gorbaczow i Bill Gates. Catherine Deneuve i Pierre Cardin. Clint Estwood i Liz Taylor.
- Wbrew pozorom nie są to jednak tylko gwiazdy z pierwszych stron gazet. Są to ludzie, którzy coś zrobili dla innych. To jest warunek konieczny, by znaleźli się w naszym projekcie - wyjaśnia paryski dziennikarz.
Paulo Coehlo został wybrany do grona XX-wiecznych wizjonerów jako jeden z 15 najbardziej poczytnych pisarzy współczesnych. Tak podaje Le Nouvel Economist. A jest to rzeczywisty fenomen. W ciągu zaledwie 10 lat Coelho sprzedał ponad 21 milionów swoich książek na całym świecie. Przetłumaczono je na 39 języków. Alchemik utrzymuje się na światowych listach bestsellerów w 30 krajach i to tak różnych jak Niemcy, Hiszpania czy Turcja. Tylko we Francji jego powieści sprzedały się w nakładzie 4 milionów. Samego Alchemika poszły 2 miliony.
W 1994 roku Coelho miał entuzjastyczne recenzje. Co prawda po trzeciej książce zaczęto go krytykować, ale to nigdy nie wpłynęło na sprzedaż - mówi jego francuska agentka, również obecna podczas sesji fotograficznej w hotelu Lutecia.
Pewnie nie bez wpływu na obecność Coelho w grupie wizjonerów końca wieku był fakt, że jest on doradcą UNESCO w programie “Spiritual Convergences and Intercultural Dialogues”. Był również gościem Światowego Szczytu Ekonomicznego w Davos, zarówno w 1998 roku, jak i w tym roku.
W Davos mówiłem o globalizacji sztuki - wyjaśnił mi brazylijski pisarz. - Tam nawet miałem okazję poznać waszą panią prezydentową, która jak się okazało zna moje książki - dodaje.
Jego zdaniem globalizacja świata jest nieunikniona. Ale bardzo niebezpieczne jest, że oprócz ekonomii chce się też ujednolicić sposób myślenia ludzi. Z tym trzeba walczyć. Każda kultura ma swoje korzenie i swoje skrzydła. Nie wolno ich obcinać. Ja na przykład słucham brazylijskiej muzyki i ją dobrze rozumiem. W niej są moje korzenie. Francuz czy Anglik odbiera ją już zupełnie inaczej. Słucha jej inaczej. Nie można przenieść muzyki brazylijskiej do Jugosławii czy nawet Argentyny. Ujednolicenie muzyki jest zabójstwem kultury. Kultury nie można globalizować. W sali, gdzie zaaranżowano sesję zdjęciową, znajdowało się kilka małych stolików, na których stały zapalone lampy. To wprowadziło kameralny i przytulny nastrój, choć przestrzeń była duża. Gdy technicy zakładali pisarzowi mikrofon, z kieszeni jego marynarki wypadł obrazek Matki Boskiej z Gwadelupy.
- Zawsze ją mam przy sobie - wyjaśnił z figlarnym uśmiechem, który towarzyszył mu nieustannie. Nawet w pewnej chwili fotograf powiedział do niego z wyrzutem: Dlaczego jest pan taki uroczy? Cały czas się pan uśmiecha.
- Po prostu jestem miłym facetem, czyż nie - Coelho szukał potwierdzenia u obecnych na sali przyjaciół.
Irytowały go jednak włączone wiatraki. Robiły zbyt dużo hałasu. Pisarz domagał się, by je zatrzymać zanim rozpocznie się sesja. Wyjaśnił, że ten dźwięk nie pozwala mu się skoncentrować.
Fotografowie najpierw zaaranżowali scenkę “pisarz przy pracy”. Posadzili go w fotelu, podsunęli kartki i poprosili, by coś notował. Coelho wyciągnął z kieszeni czerwonego watermana. - To pióro fetysz, dostałem je od przyjaciela z Włoch i zawsze mam przy sobie - wyjaśnił i zaczął coś zapisywać. Musiał zatrzymywać się na sygnał fotografa i patrzeć prosto w kamerę. Scena była powtarzana w nieskończoność.
Po serii zdjęć, kiedy zapytałam jak naprawdę pracuje, zasiadł wygodnie w fotelu i położył nogi na stoliku. Wyciągnął papierosa. Zapalił go z namaszczeniem. Wziął sztywną książkę, na niej położył kartkę i zaczął coś notować. Aparaty fotograficzne poszły znowu w ruch. Coelho cieszył się, że będzie na zdjęciach z papierosem. To taki jego osobisty bunt przeciwko amerykanizacji świata.
- Nienawidzę Amerykanów, którzy mi nie pozwalają palić, kiedy mam na to ochotę. Cała Ameryka oszalała. Tamtejsza polityczna poprawność, zakazy, nakazy stwarzają absolutnie fałszywą moralność i trzeba z tym walczyć. Podstawą tolerancji jest respektowanie różnic, a Ameryka chce ujednolicić wszystkich i wszystko. To jest chore - mówił podniesionym głosem. To dla niego wyraźnie drażliwy temat:
- Globalizacja to konieczność. Trzeba się temu poddać, bo daje możliwość zbudowania czegoś od nowa. Ale jeśli ktoś steruje ekonomią, ma pieniądze i siłę to chce wprowadzać własne reguły gry wszędzie, a tak być nie powinno - podkreślał.
Po chwili jeszcze dodał:
- Moim zdaniem CNN to instrument diabła do manipulowania zbiorową wyobraźnią. CNN ocenia, że Hussein jest zły i wszyscy za nimi powtarzają to samo. Wierzę jednak, że Internet, wolny dostęp do informacji pozwoli wkrótce zmniejszyć tę moc amerykańskich mediów w świecie.
Po sesji zdjęć kolorowych fotografowie potrzebowali czasu na zaaranżowanie miejsca, gdzie mieli wykonywać czarno-biały portret pisarza. Miałam okazję obejrzeć dwa czarno-białe zbliżenia twarzy Pierre’a Cardaina wykonane przez Pierre’a Anthony Allarda dla potrzeb tego samego projektu. To fantastyczne zdjęcia. Podobno sam “właściciel” tej twarzy był zdumiony efektem.
Paulo Coelho powiedział pół żartem pół serio, że oczekuje co najmniej tak samo dobrego efektu. Zanim jednak został posadzony na taboreciku unieruchomiony na długie minuty, Patrick Amory zadał mu serię pytań. Niektóre z nich znane są czytelnikom gazecianych Wysokich obcasów, gdyż oparte są na tzw. kwestionariuszu Prousta. Coelho miał na nie odpowiadać od razu, bez głębszego zastanowienia. Jeśli nie mógł znaleźć odpowiedzi, pytanie wracało po chwili. Było to ogromnie ciekawe zwłaszcza dla obserwatorów tych zmagań, którzy przyglądali się rozmowie z boku. Zdążyłam zanotować tylko niewielką część tego specyficznego ping ponga.
Najstarsze wspomnienie: Pomarańcze z wioski... I kiedy pokazała mi się Matka Boska, gdy miałem 8, może 10 lat.
Ulubiony bohater literacki z dzieciństwa: Piotruś Pan.
Ulubiony bohater literacki z późniejszych lektur: Sherlock Holmes.
Kim chciał być, kiedy był dzieckiem: Strażakiem.
Jaką cechę ceni najbardziej u siebie: Odwagę.
Jaką ma największa wadę: Jestem leniwy.
Jakie cechy ceni u innych: Wytrwałość w walce o spełnienie marzeń.
Co ceni u przyjaciół: Wierność.
Co chciałby robić, gdyby nie był tym, kim jest: Być torreadorem.
Jak chciałby umrzeć: Na raka lub atak serca. Chciałbym zostać po śmierci spalony i żeby moje prochy były wyrzucone w górach St. Jacques, niedaleko miejsca, gdzie mieszkam.
Jakie są oznaki szczęścia: Śmiech i łzy.
Ulubiony symbol: Motyl, symbol transformacji.
Rzeczy, które zawsze zabiera ze sobą w podróż: T-shirty i spodnie.
Symbol męskości: Nie mam pomysłu.
Symbol kobiecości: Nie znam.
Gdzie chciałby żyć: We Francji, niedaleko Lourdes, w Pirenejach.
Autorzy, których ceni: Henry Miller, Antoine de Saint-Exupery, Borges.
Najważniejsza książka: Biblia.
Ulubiony filozof: Heraklit.
Malarze, których ceni: Picasso, Bosch.
Kompozytorzy: Wagner, Chopin, ale także John Lennon i Paul McCartney.
Żyjący mężczyzna, z którym chciałby spędzić dzień: Nelson Mandela.
Kobieta, z którą chciałby porozmawiać: Hilary Clinton. Myślę, że ma dziś dużo do powiedzenia.
Ulubiony napój: Wino.
Danie: Ogólnie kuchnia brazylijska.
Ulubione miejsce: Uwielbiam pustynię.
Kto jest miłością jego życia: Żona, Christine.
Największa głupota, jaką popełnił w życiu: Codziennie robię kolejną głupotę, bo jestem kompletnie szalony.
Co w sobie ceni: Zdolność kochania.
Jaki temat jest dziś najważniejszy dla świata: Ekologia.
Jak by się określił politycznie: Jako socjalista.
Jakiego polityka ceni najbardziej: Szanuję Nelsona Mandelę.
Która kobieta zrobiła najwięcej dla ludzkości: Matka Teresa z Kalkuty.
Jakie kraje potrzebują dziś solidarności: Irak i Izrael.
Największa lekcja, jaką dało mu życie i jaka wynika z tego rada dla innych: Nigdy się nie poddawać i dążyć do spełnienia swoich marzeń.
Dewiza na trzecie tysiąclecie: Kiedy czegoś bardzo chcemy, to cały Wszechświat pomaga, by się to spełniło.
Po tej wyczerpującej zabawie w pytania i odpowiedzi autor Alchemika, ogłoszony w ostatnich latach guru pokolenia, miał wcielić się w postać wizjonera i powiedzieć, jak wyobraża sobie życie w roku 2010 i 2050? Nie mogę napisać, co dokładnie powiedział Paulo Coelho w przededniu 2000 roku, zobowiązuje mnie umowa z francuskimi dziennikarzami.
Przede wszystkim jednak miał wiele obaw.
- Możemy stanąć na progu wojny religijnej. I tego bardzo się obawiam - stwierdził. Podobnie jak w rozmowie ze mną, Coelho podkreślił, że globalizacja niesie z sobą wiele niebezpieczeństw.
- Jestem za globalizacją ekonomiczną, ale całkowicie jestem przeciwny integrowaniu kultur. Właśnie z obawy przed taką unifikacją kulturalną już dziś obserwujemy w różnych miejscach świata gwałtowny powrót do myślenia plemiennego. To może się jeszcze zaostrzyć. I tego się naprawdę boję - mówił. Na koniec powiedział: - Jeśli chodzi o mnie to myślę, że w 2010 roku będę nadal w dobrej formie, będę pisał i podróżował. A jako osoba będąca w kontakcie z wieloma narodami i krajami, będę naturalnym łącznikiem różnych kultur.
Kiedy przyszedł czas na kilka słów do pokolenia żyjącego i słuchającego jego wypowiedzi w 2050 roku, Paulo Coelho odprężył się, spojrzał prosto w kamerę i powiedział:
- Jest rok 2050. Mnie już nie ma na świecie. Umarłem, nie wiem kiedy i jak, ale mam nadzieję, że udało wam się ominąć tragedię religijnej wojny i że przeszła już fala nietolerancji. Mam też nadzieję, że wróciliście z wielkich miast na wieś i żyjecie w zgodzie z naturą.
Z ust brazylijskiego “alchemika” padło jeszcze wiele zdań i rad. Wszyscy obecni przy sesji byli podbudowali tym, co powiedział. Patrick Amory był wręcz zachwycony. Właśnie tego oczekiwał od wizjonera XX wieku.
Po tak intensywnej pracy już nie miałam sumienia zasypywać pisarza kolejnymi pytaniami, które intrygują polskich czytelników. Po trzech godzinach był zmęczony, a czekała go jeszcze jakaś oficjalna kolacja z francuskimi wydawcami. Zapytałam tylko o dwie rzeczy. Dlaczego, jego zdaniem, tak wielkiej popularności jego książek wśród czytelników towarzyszy obojętność, a nawet nieprzychylność, krytyków.
- Krytycy nie czytają moich książek. Jestem pewien, że tego nie robią. Gdyby czytali nie mogliby pisać takich głupot - powiedział mi z absolutną pewnością autor Alchemika.
- A czytelnicy ignorują te rzeczy, które krytycy o mnie piszą, bo czują, że ja ich nie oszukuję. Jestem z tego bardzo dumny. W innym wypadku moje książki nie cieszyłyby się popularnością.
Jego zdaniem Ulissesa Jamesa Joyce'a nikt nie czyta, bo jest zbyt nudny, choć to zdaniem krytyków jedna z największych książek XX wieku. Kino Bergmana też jest nudne, choć - jak chcą fachowcy - są wielkie. Krytyka tak uznała i wszyscy po nich powtarzają.
- Dla krytyków to, co piszę jest zbyt proste, zbyt naiwne. Ale ludzie to lubią. W sztuce nie ma demokracji. Tu się nie głosuje. Krytyka odrzuca to, co jest bezpośrednie, łatwe w odbiorze. A ludzie i tak wybierają to, co im się podoba. Ja nie potrzebuję nikomu nic udowadniać. Piszę tak, jak czuję. Nie oszukuję czytelnika i on to wie.
Ostatnie pytanie dotyczyło głównego przesłania Alchemika, jak i innych książek Paulo Coelho. W opowieści o pasterzu Santiago pisarz napisał: “Kimkolwiek jesteś, cokolwiek robisz, jeśli naprawdę z całych sił czegoś pragniesz, znaczy to, że pragnienie owo zrodziło się w Duszy Wszechświata. I spełnienie tego pragnienia to twoja misja na Ziemi”.
I dalej: “Spełnienie Własnej Legendy jest jedyną powinnością człowieka. Wszystko bowiem jest jednością. I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu”. Zapytałam więc, co zrobić w przypadku, gdy pójście drogą Własnej Legendy może skrzywdzić innych.
- Cel nie uświęca środków. Własna Legenda nie może przeszkadzać cudzej Legendzie. Trzeba się starać nie czynić zła w dążeniu do spełnienia swoich marzeń. Jeśli jednak gorąco wierzymy, że to, co robimy jest Naszą Drogą, należy nią podążać. Oczywiście trzeba pamiętać, że nie jesteśmy sami na świecie, ale także o tym, by nie porzucać swoich marzeń. Bo wtedy krzywdzimy zarówno innych, jak i siebie.